W poszukiwaniu wolności. Najlepsze filmy drogi w historii Hollywood.

Droga. Od lat fascynuje i przyciąga. Kusi poczuciem wolności i swobody. Długie, dalekie podróże od zawsze stanowiły synonim prawdziwej, najczystszej przygody, inspirując zarówno buntowników, indywidualistów, poszukiwaczy swojego miejsca w świecie jak i zwykłych, niedzielnych poszukiwaczy przygód. Tematem zainteresował się również Hollywood. Kino drogi posiada sporą historię i można byłoby o nim napisać całe szeregi prac naukowych. Dziś będzie jednak nieco skromniej – oto subiektywna lista najlepszych filmów drogi, jakie miałem przyjemność zobaczyć i które teraz polecam Wam.



    Easy Rider (Swobodny Jeździec, 1969)

Easy Rider to zdecydowanie najważniejszy w historii film drogi. To od niego zaczęło się wszystko. Dwoje przyjaciół, Whatt znany jako “Kapitan Ameryka” (w tej roli Peter Fonda) oraz Billy (Dennis Hopper), wsiadają na swoje choppery i wyruszają w podróż z Los Angeles na wschód. Ich celem jest Nowy Orlean w czasie Mardi Gras. Doskonałość tego filmu przejawia się w wielu aspektach. To przede wszystkim wspaniała historia o odwiecznym pragnieniu wolności i życia w harmonii ze światem. Życia w zgodzie nie z absurdalnymi społecznymi normami i zasadami, a z własną duszą. Easy Rider to także świetny portret Ameryki lat 60-tych – dekady hippisowskiego ruchu, wielkich nadziei i potężnego rozczarowania, kiedy szczytne idee wolności jednostki, wyzbycia się agresji i życia we wspólnym, lepszym świecie upadły, a świat podążył w agresywną i bezlitosną stronę, gdzie liczy się już tylko pieniądz. Nagłą śmierć ideałów lat 60-tych symbolizuje wyjątkowo gorzkie i zmuszające do myślenia zakończenie. Easy Rider to również doskonała muzyka i wspaniale kreacje Fondy, Hoppera i młodego Jacka Nicholsona.

Najlepszy cytat:
Wolność i mówienie o niej to dwie różne rzeczy. Ciężko być prawdziwie wolnym, kiedy codziennie jesteś kupowany i sprzedawany jak towar na rynku. Oczywiście nie możesz nikomu powiedzieć, że nie jest wolny. Powiedz tak, a zacznie gadać jak najęty i zrobi wszystko, żeby udowodnić ci, że się mylisz. O tak, oni cały czas tylko mówia, mówią i mówią o wolności jednostki. Ale kiedy tylko widzą naprawdę wolnego człowieka, są przerażeni jak cholera.



     Natural Born Killers (Urodzeni mordercy, 1994)

Popularna plotka głosi, że Quentin Tarantino napisał scenariusz Natural Born Killers, sprzedał go Oliverowi Stone’owi, potem obejrzał gotowy film i nie spodobał mu się tak bardzo, że postanowił odciąć się od niego całkowicie. Prawda jest nieco inna. Quentin Tarantino napisał scenariusz Natural Born Killers, sprzedał go Oliverowi Stone’owi, a gdy ten zaczął kręcić film, zdał sobie sprawę, że jednak nie powinien był sprzedawać scenariusza. Na wycofanie się było już jednak za późno i w efekcie rok 1994 przyniósł premierę Urodzonych Morderców w reżyserii Stone’a. I jest to naprawdę świetny film. Dwoje kochanków (małżeństwo w zasadzie) – Mickey i Mallory Knox – to seryjni mordercy, którzy przemierzają Amerykę Drogą 666 (oczywiste nawiązanie do Drogi Matki, słynnej Route 66) w poszukiwaniu kolejnych ofiar. Ich wyczyny relacjonuje telewizja, a telewidzowie ich uwielbiają. Mickey i Mallory Knox to celebryci na miarę dzisiejszych Kardashianów, Grycanek i Czesława Mozila! Akcja toczy się w zabójczym tempie, ujęcia są dynamiczne, dialogi pełne humoru, a całości dopełnia doskonała muzyka (np. takataka albo taka) i rewelacyjna obsada (Woody Harrelson, gwiazda początku lat 90-tych, nieco już dzisiaj zapomniana – choć przypomniała na chwilę o sobie w Due Date – Julliette Lewis, Robert Downey Jr., Tommy Lee Jones). To szalony, nieco sarkastyczny film. Już wtedy myślano, że telewizja to straszne bagno, a telewidzowie to żądne jedynie krwi, przemocy i taniej rozrywki kreatury. Od tamtej pory nie zmieniło się nic.

Najlepszy cytat:
Mickey i Mallory Knox znają doskonale różnicę pomiędzy dobrem a złem. Po prostu mają ją w dupie.


    Vanishing Point (Znikający Punkt, 1971)

To chyba najbardziej znany obok Easy Ridera klasyczny film drogi. Fabuła jest prosta. Główny bohater, Kowalski (imienia nigdy nie poznajemy) pracuje jako kierowca dostarczający samochody z jednego punktu Stanów Zjednoczonych w drugi. Jest piątkowy wieczór i Kowalski właśnie przywiózł do Denver czarnego Chryslera Imperial. I natychmiast postanawia zabrać się za kolejne zlecenie – tym razem chodzi o białego Dodge Challengera, rocznik 1970. Cel – San Francisco. Łyka kilka pigułek benzedryny i zakłada się ze swoim przyjacielem, że doręczy samochód do godziny trzeciej po południu dnia następnego. I chociaż Google Maps mówi wyraźnie, że podróż z Denver do San Francisco to co najmniej dwadzieścia godzin, Kowalski daje sobie piętnaście. Jego misja z góry skazana jest na niepowodzenie, ale nie o końcowy sukces w tym wszystkim chodzi. Celem jest sama podróż, szaleńczy wyścig na początku z samym sobą, a później także i z policją. I choć wiemy doskonale, że Kowalski nie ma w tym starciu w zasadzie żadnych szans, oglądamy jego popisy z bijącym sercem, a po czole zaczyna spływać pot. Jesteśmy jak filmowi słuchacze radia KOW, którego niewidomy DJ, Super Soul, podsłuchuje policyjną częstotliwość i na antenie radia udziela Kowalskiemu rad, jak uniknąć pościgu. Kowalski staje się przez chwilę bożyszczem radiosłuchaczy, pod siedzibą radia zbiera się coraz większy tłum fanów Kowalskiego, a Super Soul nazywa go “ostatnim bohaterem Ameryki”. Czy uda mu się dotrzeć do celu? Czy dokona niemożliwego? Jak zakończy się ta emocjonująca historia?

Najlepszy cytat:
Nazwaliśmy tę stację Kowalski, w hołdzie dla ostatniego bohatera Ameryki, dla którego prędkość oznacza wolność duszy. Pytanie nie brzmi, kiedy zostanie zatrzymany, a kto odważy się to zrobić. 


    Diarios de Motocicleta (The Motorcycle Diaries, Dzienniki Motocyklowe, 2004)

Zawsze zastanawiała mnie popularność koszulek z Che Guevarą w naszym kraju. Jeszcze bardziej zastanawiało mnie ile z osób, którzy z dumą zakładają czerwone koszulki z wizerunkiem jednego z przywódców rewolucji kubańskiej z lat 50-tych, wiedzą kim tak w ogóle był człowiek, którego gloryfikują. Z pewnością była to postać kontrowersyjna – jedni widzą w nim autentycznego bohatera, inni porównują do Hitlera – ale ocena Che Guevary nie jest tematem tego artykułu. Mało kto wie, że młody Che Guevera na kilka lat przed rewolucją – wtedy jeszcze jako dwudziestotrzyletni student medycyny – wraz ze swoim przyjacielem Albertem Granadą wyruszył w motocyklową podróż po Ameryce Południowej. Swoje wspomnienia opublikował w książce “Dzienniki Motocyklowe”, które w 2004 zostały zekranizowane. I jest to film absolutnie fantastyczny. Zapierające dech w piersiach pejzaże, atmosfera niezapomnianej przygody, portret zmieniającej się Ameryki, pełnej niesprawiedliwości i społecznych podziałów (były to kwestie, które w szczególny sposób wpłynęły na zmianę świadomości Che Guevery i chęć zmian, stanięcia po stronie zwykłych ludzi), jak zawsze doskonały Gael Garcia Bernal (tutaj w roli Che) i równie doskonały (również jak zawsze) Gustavo Santaolalla, którego charakterystyczne, oszczędne dźwiękowo a jednocześnie przepełnione emocjami kompozycje nadają całości dodatkowego posmaku.

Najlepsze cytaty:
Jak to możliwe, że tęsknię za światem, którego nie znałem?

Podróż po naszej Ameryce zmieniła mnie bardziej niż przypuszczałem. Nie jestem już sobą. A przynajmniej nie jestem tym sobą, którym jeszcze niedawno byłem.


    The Hitcher (Autostopowicz, 1986)

Gdy jedziemy samotnie samochodem czy motocyklem przez pustynię, z nieba leje się żar, na niebie nie dostrzegamy żadnej chmury, a przed nami rozpościera się tylko otwarta przestrzeń, przepełnieni jesteśmy poczuciem nieskrępowanej niczym wolności. Świadomość, że czeka na nas tylko droga, potężna i wręcz nieskończona, fascynuje; z drugiej jednak strony – przeraża. PustkąBezgranicznością. Przytłacza poczuciem samotności. W jednej chwili zdajemy sobie sprawę, że odtąd skazani jesteśmy tylko na siebie. Ten jeden z typowych motywów filmów drogi do perfekcji wykorzystany został w filmie The Hitcher. Młody chłopak, Jim Halsey, wiezie właśnie samochód z Chicago do San Diego. Jest noc, pada deszcz, a przy drodze czeka samotny autostopowicz. Jim zatrzymuje się i zabiera nieznajomego ze sobą. Wtedy też zaczyna się jego koszmar. Tytułowy autostopowicz, John Ryder (w tej roli budzący szczerą grozę Rutger Hauer) to psychopata, który kilka chwil wcześniej zamordował innego kierowcę. Teraz jego celem jest Jim. Chłopak jest przerażony, ale szczęśliwym trafem udaje mu się wyrzucić Rydera z samochodu podczas jazdy. Wydaje się, że to koniec, ale zabawa dopiero się rozpoczyna… Film trzymać będzie w napięciu aż do samego końca, a uczucie niepokoju potęgować będą bezlitosna pustynia, dziwni i nie budzący choćby cienia zaufania pracownicy przydrożnych stacji benzynowych i barów, a także wyjątkowo klimatyczna, powodująca ciarki na plecach, muzyka Marka Ishama.

Najlepszy cytat:

Moja mama mówiła mi zawsze, żebym nie zabierał nieznajomych.


    Death Proof (2007)

Quentin Tarantino nie chodził nigdy do szkoły filmowej. Oglądał filmy, bo kochał to robić i zawsze marzył o tym, żeby kręcić swoje, więc zaczął to robić i teraz też to kocha. I pewnie dlatego nie udało mu się jeszcze stworzyć złego filmu. Wszystko co wychodzi spod ręki Tarantino jest unikatowe, wyjątkowe, niepowtarzalne i utrzymane na wysokim poziomie, często niedostępnym dla innych reżyserów. W każdej scenie widać prawdziwą radość płynącą z tworzenia, każde zdanie, każdy ruch kamery i każdy kadr to dokładnie przemyślane dzieło sztuki. Death Proof z 2007 roku – choć zdecydowanie mniej popularny niż bardziej znane produkcje Tarantino takie jak “Pulp Fiction”, “Kill Bill” czy “Inglourious Basterds” – też w tę definicję się wpisuje. To wyraźny hołd Tarantino dla klasyków filmów drogi. Szybkie samochody, piękne kobiety, doskonałe dialogi (rozmowa o Dodge Challengerze z “Vanishing Point”!), niezapomniane sceny, tradycyjnie doskonale dobrana ścieżka dźwiękowa. Po premierze “Death Proof” pojawiły się pogłoski mówiące o tym, że Quentin Tarantino zainteresowany jest nakręceniem remake’u Faster Pussycat! Kill! Kill! I choć wydaje się to bardzo prawdopodobne, niedawna historia z Wasteland 2 pokazuje, że marzenia się spełniają, więc kto wie…?

Najlepszy cytat:
Pam, pamiętasz kiedy mówiłem, że ten samochód jest śmiercioodporny? Serio, nie kłamałem. Ten samochód jest w stu procentach śmiercioodporny. Tylko, żeby się o tym przekonać, musiałabyś siedzieć na MOIM miejscu. 

Kamil Brzeziński – Instagram